DKK z 17 kwietnia 2018 r.

Utworzono dnia 21.05.2018

Na ostatnim kwietniowym spotkaniu DKK miałyśmy niezwykłą przyjemność rozmawiać o najnowszej książce Macieja Płazy „Robinson w Bolechowie”. Udowodnił nią, że zasłużenie został obsypany nagrodami za debiutanckiego „Skorunia”. Cóż za literatura!


Już pierwsza zdania powieści obiecują niezwykłe doznania literackie. Zachwycający język, gęsta, kunsztowna i wysmakowana proza pełna plastycznych opisów. Rozbudowane wielowarstwowe zdania na kształt barokowych konstrukcji naznaczone treścią zmuszają nas do niezwykłej uważności i koncentracji. To hołd oddany pięknu języka polskiego, a nas czytelników, zachęca do zatrzymania się i kontemplacji. Poprzez intensywność i drobiazgowość opisów z ich kolorytem czy to przedmiotów czy sytuacji ma się wrażenia uczestnictwa wewnątrz fabuły. Dotykania, wąchania opisywanych miejsc. Są niczym obrazy. Poruszone są wszystkie nasze zmysły, tak przenikliwy i dosłowny jest opis. To próba zatrzymania ulotności chwili, miejsca lub wrażenia, by o nich nie zapomnieć, by bezpowrotnie nie przepadły. Bo nasze życie i codzienność składa się z tych niedających się zatrzymać i opanować niepowtarzalnych sytuacji dziejących się tu i teraz, dlatego warte są upamiętnienia jak w kadrze kliszy fotograficznej. W szarzyźnie i codziennym znoju odkrywa urok zwykłych przedmiotów nie rzucających się w oczy. Nadając im wyjątkową wartość i wychwytując w nich piękno. Tak rzeczom jak i czynnościom. „Lichocie świata” i „pokornej robocie”. Zmuszają do filozoficznego zadziwienia i ponownego spojrzenia bez przyzwyczajeń i obojętności. I ręce. Kamieniarza, malarza, rehabilitantki. Tworzące nieprzemijające dzieła i dające ukojenie.


Nie brakuje wynurzeń i zamyśleń egzystencjalnych nad tym co w naszym życiu jest najważniejsze i co nas kształtuje. Jak miejsce z którego pochodzimy, i które określa naszą tożsamość. Nie można od niego uciec, choćbyśmy nie wiem jak się starali. Ono podąża za nami. Tak jak za Robertem, potomkiem pracowników „w służbie pałacowej”. Czy za kamieniarzem „z kobaltem w oczach” nie mogącym się uwolnić od mrocznej przeszłości. Za Łucją - „samotną córką pałacowego samozwańca”.

 



 

Ich losy splatają się ze sobą. Stopniowo, z różnych wątków tworzy się historia. Choć autor nie ułatwia nam zadania, rwąc narrację i chronologię wydarzeń. Robert przyszły wzięty malarz z opowieści dziadka Stefana poznaje historię dworu i wspaniałej kolekcji dzieł sztuki, która zaciąży na wszystkich z nią związanych. Stają się „zakładnikami sztuki”: dziadek, matka i syn. Powieść przepełniona jest malarstwem. Już sam portret kobiety na okładce książki intryguje. Kim ona jest? W jej spojrzeniu jest udręka, milczące poddanie pozbawione złudzeń. To obraz amerykańskiego malarza Andrew Wyetha z cyklu portretów jego sąsiadki malowanej przez lata w tajemnicy. Biografia i twórczość malarza jest jedną z inspiracji powieści. Poznajemy jedną z najstarszych technik malarskich- temperę, niezwykle wymagającą i pracochłonną. To tak jak pisanie wartościowej powieści: domaga się skupienia i cierpliwości. Autor stawia pytania dotyczące idei tworzenia i miejsca artysty we współczesnym świecie. „Sztuka rodzi się z włóczęgi, obchodzenia świata… choćby był to świat mały, bolechowski”. Z wędrówki Roberta po sąsiadujących z dworem miejscach powstają obrazy dokumentujące wieś i zamieszkujących ją ludzi. „Niszczenie wkradające się między rzeczy a ludzi”. Są one przepustką na uczelnię w Poznaniu, a później do wielkiej kariery. Dają początek nowemu trendowi w sztuce – powrotowi do realizmu.


Zgodnie zauważyłyśmy różnicę w przedstawieniu świata bolechowskiego i tego spoza. Zderzenie rytmu miasta i wsi. Ruchu i bezruchu. Nostalgiczne opisy rodzinnych stron i ludzi. Wspomnień z okresu dorastania i poznawania świata. Z fermentem dużego miasta nie dającym skupienia i nie sprzyjającym tworzeniu. Rytm prozy staje się przyspieszony i oszczędny w wyrazie.


W powieści obecna jest wielka historia, która nie jest bez wpływu na życie bohaterów. Rzeź wołyńska i gehenna przesiedleńców widziana oczami dziecka. Bolechów w którym zamknięty jest mikrokosmos obejmujący „gospodarską wieś, pegeerowskie miasteczko ze szkołą na skraju, nasz pałac na wzgórzu i to drugie wzgórze, Franciszkowe” dogania współczesność ze zmianami ustrojowymi i społecznymi. Burząc ustalony porządek. I wywołując tęsknotę za „prawdziwym i dobrym panem”.


W pamięć zapadają kradzione chwile intymności pomiędzy Łucją i Markiem podszyte niepokojem i niespełnieniem. I spotkania Roberta i Urszuli - gotowe obrazy. W posłowiu autor zachęca nas do poszukiwań inspiracji innymi dziełami literackimi. Próbowałyśmy. Na spotkaniu padały nazwiska B. Schulza i T. Nowaka. Czytałyśmy fragmenty opowiadania Schulza „Druga jesień” ze zbioru „Sanatorium pod klepsydrą” z którego autor zaczerpnął tytuł. A krążący wokół obejścia Urszuli lis nasunął skojarzenia z „Małym Księciem” A. de Saint-Exupery i „Szumem” M. Tulli. Kamień tak zauważalny w powieści metaforycznie pojawia się również w utworach W. Myśliwskiego „Kamień na kamieniu” i „Nakarmić kamień” Bronki Nowickiej. I oczywiście tytułowy Robinson z powieści Defoe - symbol samotności. Robert wyznaje: „byłem w Bolechowie odmieńcem, barwnym punkcikiem na tle pegeerowskiego świata, samotne synowanie samotnej matce i smutnej hrabiance z pałacowej wieży”. Zwróciłyśmy również uwagę na obecność Sandomierza w fabule powieści: to tam kształci się plastycznie Robert i stamtąd pochodzi mistrz kamieniarski Gawała.

 

Czytanie powieści było dla nas prawdziwą ucztą literacką. Wymagającą, ale wartą wysiłku. By choćby nie pogubić się w gąszczu zdań. Stąd uwagi o „przegadaniu” i „dłużyznach”. Ale może autor w ten sposób chciał zaprotestować przeciwko naszemu codziennemu niechlujstwu językowemu. Nastrój i klimat książki przybliżały obrazy Andrew Wyetha i polskich malarzy wymienionych w powieści, które towarzyszyły nam w trakcie spotkania na dużym ekranie.


[ >> M. Zarańska - recenzja książki  „Robinson w Bolechowie” << ]

 

Zapraszamy na następne spotkanie 29 maja 2018 r o godz. 15, na którym rozmawiać będziemy o książce szwedzkiej pisarki Sigrid Combüchen „Skrawki”, która została uhonorowana w 2010 r. nagrodą Augustpriset przyznawaną najlepszym książkom publikowanym w Szwecji. Zapraszamy!

Wyszukaj w katalogu on-line

 

Kalendarium

Lista wydarzeń w miesiącu Kwiecień 2024 Brak wydarzeń w tym miesiącu.

Imieniny