DKK z 30 stycznia 2018 r.

Utworzono dnia 14.02.2018

Nie uważał się za pisarza, piosenkarza czy artystę, którymi stał się z przypadku. Tworzył z „czystej radości życia” by uchwycić i ocalić od zapomnienia klimat przedwojennych warszawskich przedmieść. A mowa o Stanisławie Grzesiuku i jego biografii autorstwa Bartosza Janiszewskiego „Grzesiuk. Król życia”, która była tematem rozmów naszego spotkania.

Chłopiec z Czerniakowa”, „Kozak”, „Cygan” nieodrodny syn warszawskiej ulicy, a właściwie rogatek mokotowskich. Gdzie bieda, ubóstwo i ciasnota sprzyjały ucieczkom z domu i zadzierzgnięciu silnych więzi łączących „ferajnę”. A alkohol, muzyka i zabawa na granicy łobuzerstwa pozwalały zapomnieć o beznadziei codzienności. Obibok, niegarnący się do pracy w myśl zasady wyznawanej przez przyjaciela Stefana Krukowskiego: „Unikaj pracy. Za wszelką cenę. Praca cię zabije.” A gdy nawet gdzieś się zaczepi, to porywczy charakter bierze górę i kończy wszelkie próby ustatkowania.

Szersza publiczność usłyszała o nim słuchając niezwykle popularnej audycji radiowej w czasach PRL-u „Podwieczorek przy mikrofonie”. Jego „szemrane piosenki” i ich smętny nastrój przy dźwiękach bandżoli pamiętającej czasy wojny towarzyszył nam w tle rozmów. Opowieści muzyczne o prostych ludziach, ich życiu i zatargach z prawem, nierzadko brutalne ale szczere. Wsłuchujące się w duszę człowieka z nizin targanego emocjami.

 

 

Pozostawił po sobie niezwykłe świadectwo z czasów wojny książkę „Pięć lat kacetu” - zapis z pobytu w trzech obozach koncentracyjnych: Dachau, Mathausen i Gusen. Bez patosu i martyrologii opisuje pięć lat gehenny obozowej, gdzie walczył o życie w każdej chwili. A gra w obozowym „Jazz Band Cała Warszawa” była źródłem pierwszego uczciwego zarobku. To też czas, gdzie zrodziły się prawdziwe przyjaźnie do końca życia. Już sam ten fakt (w oczach niektórych z nas) rehabilituje jego późniejsze wybory. Przystosowanie się do powojennej rzeczywistości peerelowskiej i igranie z życiem, gdy gruźlica wyniszczała organizm. Wciąż żył na granicy, nie dbał o swoje zdrowie, mimo ciągłych pobytów w sanatoriach gruźliczych. Do końca nie poddawał się i umarł na własnych warunkach. Jak mówił: „Szwaby mnie nie zabiły, to bakteria jakaś miała dać radę?”


Barwna i kontrowersyjna postać, wzbudzająca wiele emocji o czym świadczyła nasza dyskusja. Czy był „królem życia”, wszak nie dbał o nie, pogrążając się w wyniszczającym nałogu, który odbierał mu zdrowie. Nie mówiąc o tym, co musiała przeżywać rodzina. Ale uśmiech i radość nie opuszczał go do końca: „Ten mój dowcip i humor – to skorupa, którą przykrywam gorycz własnych przeżyć. Ból nie powinien być artykułem na pokaz”.
 

[ >> M. Zarańska - recenzja książki  „Grzesiuk. Król życia” << ]


Nasze następne spotkanie odbędzie się 27 lutego 2018 r. z książką jednej z najciekawszych amerykańskich pisarek młodego pokolenia Otessy Moshfegh „Byłam Eileen”. Zapraszamy!

 

Wyszukaj w katalogu on-line

 

Kalendarium

Lista wydarzeń w miesiącu Kwiecień 2024 Brak wydarzeń w tym miesiącu.

Imieniny